(…) Pionowy świat rządzi się innymi regułami niż poziomy.

Autor zadedykował książkę swoim dzieciom. Borys był w jednej grupie w przedszkolu z moim Maćkiem. Dziś podczas spaceru po lesie, mówię – Maciek, wiesz co mi się podobało w książce Taty Borysa?

Najbardziej zaskoczył mnie wstęp, i potem już cała narracja, w której człowiek jest mało ważny, w porównaniu z naturą. Wszystkie te grzechy himalaistów, otwieranie dzbanów z demonami, nieprzestrzeganie świętych zasad gościnności.

O tym, co czują, widzą i słyszą góry. O zalatywaniu kompleksami, postrzępionej dumie, potrzebie leczenia się z historycznych traum i innych ludzkich sprawach, które pulsują podczas wspinaczki.

O nadmiarze w postaci puszek, podartych namiotów, pustych butli, trupów porzucanych jak sparciałe liny poręczowe – „Chłopczyku możesz zostać jak długo chcesz, choćby na wieczność, tylko niech zabiorą ze sobą twojego trupa”.

Dobitnie o tym, że należy pozostać wolnym, nie uzależniać się od niczego, ale też o bezsilności wobec śmierci i pokorze.

Aha i jeszcze szczególnie zapadający w pamięć wątek o ludziach z gór bitych i poniżanych, ich wygiętych kręgosłupach, odmrożonych i amputowanych palcach.

Polecam.