(…) ogólnie życie nie jest złe, kiedy się je ogranicza, kiedy się z nim nie przesadza

Jak jedzenie creme brulee w wannie, typu:

  • w nocy budzi mnie chrapanie osób, które nie istnieją
  • jeśli coś widzę, to niechcący
  • szkoda mi życia na wychodzenie do jakichś miejsc i siadanie w nich dalej niż przy drzwiach
  • im bardziej jestem bezrobotna, tym bardziej się spieszę

O marzeniu, żeby zamieszkać w wannie, o brudnych szybach, grzebaniu w workach, pokojach, piwnicach korytarzach.

O przytakiwaniu, czekaniu, obserwowaniu, nasłuchiwaniu.

O dobrze mi znanej Pradze, Szembeku, Zamienieckiej. Budkach, ladach, twarzach, zatrzymanych spojrzeniach, zapachach, chwilach.

O przemalowaniu drzwi, kafelkach, pożyczaniu gościom swetrów, meblościankach, patelni na której król cyganów jadł w 1947 roku jajecznicę.

Mozaika – myśli, wrażeń, dystansu. Tak leciutko mi się czytało od pierwszej do ostatniej strony….