(…) Miłość jest bardziej krucha niż kości wróbla.

Zabrałam na wyjazd, przekonana, że to będzie miła, łatwa lektura na pufę z widokiem na morze. Bzdura. To piękna książka o dojrzewaniu, spotkaniu, przyjaźni. O trudnych rodzinnych losach, zaniedbaniach, porzuceniach.

O znajdowaniu pociechy w rozmowie, alkoholu, seksie. O walce o swoje marzenia, budowaniu murów wokół siebie dla ochrony przed zranieniem.

O wyborach – kariera, czy dom, o niepewności, zazdrości, podziwie – czyli samo życie.

Więc faktycznie plaża, okulary i woda z kostką lodu i jest miło. Tyle, że później lód ze szklanki przenika do fabuły, zaczyna być źle – smutek, lęk, wzruszenie. Bo przecież nie tak to miało się skończyć. Do samego końca chcesz wierzyć, że się uda, że to niemożliwe. I choć nie jestem osobą z nadprodukcją łez, to muszę przyznać, że kilka razy odłożyłam książkę na bok, z myślą – ech, jak życie potrafi dobić.

Tak więc, nie jest leciutko, ale wachlarz uczuć i odczuć na pewno po lekturze zostaje.