(…) Nie ma sprawiedliwości – jesteśmy tylko my.
Te słowa, które (autor: Terry Patchett) znajdziecie prawie samym na końcu książki są kwintesencją myśli, przykładów, odniesień, refleksji, jakie mnie lub bardziej świadomie towarzyszą przez całą lekturę. Tytuł dawno temu podpowiedziała mi Agata Dutkowska z Latającej szkoły, ale dopiero teraz udało mi się ją zdobyć.
Precyzyjnie i w punkt o tym, że biret, toga i dyplom w żaden sposób nie chronią absolwentów przed dyskryminacją i potrzebie zmiany świata, w tym m.in. wykorzenienia przemocy na tle seksualnym, czy likwidacji różnic w zarobkach.
Dużo o feminiźmie i działaniu na rzecz wyzwolenia wszystkich marginalizowanych ekonomicznie, społecznie i kulturalnie, a także subtelnym etnicznym szowinizmie, i opinii profesora Oksfordu Davida Colemana, który szacuje, że
w roku 2066 biali rzekomo staną się w Wielkiej Brytanii mniejszością
Autorka nie tylko przykładami, danymi zatrzymuje nas na dłuższą chwilę, ale również rzadko formułowanymi w przestrzeni publicznej pytaniami jak np.: czy można być feministką i sprzeciwiać się prawu do aborcji? Lub czy można być feministką i osobą świadomie niedouczoną w kwestiach rasizmu?
O strachu przed czarną planetą, niesprawiedliwych strukturach, negatywnych stereotypach, o tak szeroko znanym głoszeniu równości… ale jej nie praktykowaniu i wreszcie o potrzebie zbiorowego przedefiniowania tego, co znaczy być rasistą, jak on się przejawia i co musimy zrobić aby położyć mu kres.
Jest też proste odniesienie do tego, co jest skuteczne, czyli „do dupy z tym! Postanowiłam mówić, co myślę”. Świetna książka. Bardzo polecam.