(…) Nie mieliśmy być zamykani, dzień za dniem, wewnątrz budynków, kiedy jest piękna pogoda…
O stanie nerwowego zawieszenia wypełnionego przewijaniem zawartości mediów społecznościowych, chaotycznymi spotkaniami na zoomie i bezsennością.
Za Ch. Eisensteinem:
życie, byłem przekonany, miało być radośniejsze, autentyczniejsze, pełniejsze znaczenia, a świat miał być piękniejszy. Nie mieliśmy nienawidzić poniedziałków ani wyczekiwać weekendów i wakacji. Nie mieliśmy być zmuszani do podnoszenia ręki i proszenia nauczyciela o pozwolenie, żeby zrobić siku. Nie mieliśmy być zamykani, dzień za dniem, wewnątrz budynków, kiedy jest piękna pogoda…
O ważnych wyborach – którym piłkom pozwolić upaść, kogo rozczarować, które wieloletnie ambicje porzucić, w których rolach zawieść.
O egzystencjalnym przytłoczeniu, o tym, że nie chodzi o to żeby skończyć z prokrastynacją, tylko by mądrzej wybierać, co odłożymy na później, by skupić się na tym co najważniejsze.
O tym, że doświadczenie bycia żywym składa się wyłącznie z sumy wszystkich rzeczy, którym poświęcamy uwagę.
O pouczającej przypowieści o nowojorskim biznesmenie na wakacjach, który rozmawia z meksykańskim rybakiem… i świetnej lekcji J. Roberts, która wykłada historię sztuki na Harvardzie, polegającej na wpatrywaniu się na jedno dzieło obraz lub rzeźbę… przez trzy godziny, bez przerwy.