(…) Wielu ludzi wybiera dobrze wydeptane ścieżki, ale w zamian dostają jedynie na wpół przeżyte życie.
O tym, że najlepsze przywództwo nie rodzi wyznawców, tylko innowatorów, o potrzebie zmiany, rozwoju, buntu, o tym, że natura zawsze wzywa nas do większych aktów odwagi, żyznej glebie do wzrastania.
O odkrywaniu, że właśnie te cechy, które odróżniają nas od innych ludzi, próbują wyróżnić nasze życie, że wszystkie aspekty naszej jaźni, które odrzuciliśmy, odstawiliśmy na bok, zignorowaliśmy i odstraszyliśmy, to właśnie te cechy, których musimy się mocno trzymać.
O odwadze, żeby wybrać nieznaną drogę, drzemiącej w nas dzikiej kobiecie, która pragnie tańczyć, dopóki nie rozbolą ją stopy.
O tym, że prawdziwe piękno zawsze jest doprawione szczyptą chaosu, o konsekwencjach perfekcjonizmu, porównywania, psychicznym dziedzictwie bólu, ranach przekazywanych kolejnym pokoleniom, dając przerzuty w naszym drzewie genealogicznym w formie chorób psychicznych, wzorców lęku, a nawet urazów fizycznych.
O powrocie do tęsknoty, przynależności, obecności, różnicy między zapamiętywaniem a niezapominaniem, gdy to ostatnie wymaga od nas większego wysiłku (Holokaust).
Bardzo ładnie wg mnie ujęta myśl: dziedzictwo nie jest przechowywane wyłącznie w przedmiotach, ale kryje się również w naszych dłoniach (projektowanie, szycie ect.), czyli o pracy manualnej jako antidotum na krótkotrwałość i efektywność.
O shoshin stanie ciekawości i otwartości, podchodzeniu bez uprzedzeń, bo jak mówi Shunryu Suzuki – w umyśle początkującego istnieje mnóstwo możliwości, w umyśle eksperta jest ich niewiele. Polecam.