(…) Mnie przypomina to potężny skurcz i pierdolnięcie prądem w jednym.
Nie mam tak.
Nie usłyszałam nigdy – brak ambicji, leń, bo zostałam z dzieckiem w domu, nie usłyszałam – samolub, karierowiczka – kiedy postanowiłam wrócić do pracy.
Żyjemy w XXI wieku. Wynaleziono już drony, rajstopy w sprayu, możemy rodzić ze znieczuleniem i ze wsparciem kogoś bliskiego u boku. A mimo to kwestia nieposiadania dzieci wciąż jest tematem, który omawia się na forum, kwestionując samodzielne i świadome decyzje kobiet i rozliczając je z pomysłów na życie.
Nie mam więcej niż 2 dzieci, nie odczułam, że jestem patologia, dzieciorób, mam syna – nie odczułam, że jestem egoistką i nienawidzę ludzi. Nie dotknęło mnie, że jestem „wyrodną matką”, bo wróciłam 3 miesiące po porodzie do pracy, ani że karmiłam 3 lata piersią więc jestem „pojebaną świruską”.
Nie doświadczyłam depresji poporodowej, ani presji perfekcyjnego ogarniania siebie, dziecka i domu.
Czas macierzyństwa nie był dla mnie okresem, gdy płakałam za fotelem, pomyślałabym o tym, żeby skoczyć z okna, czy upuścić dziecko na kafelki.
Nie opiekuję się niepełnosprawnym dzieckiem ani mężem na wózku. Nie usłyszałam nigdy „jakby pani zaszła w ciążę, toby pani przestała mieć trądzik”.
Nie mam z mężem wspólnego konta, ani pętli na szyi związanej z przemocą ekonomiczną w domu.
Nie mam bolesnych okresów, nie zdarzyło mi się podczas miesiączki rzygać, zemdleć, połknąć 8 przeciwbólowych na raz, ani zużyć 140 podpasek.
Ale bohaterki książki – tak.
Odważnie, szczerze opowiedziały o swoich doświadczeniach, o trudnych sytuacjach, traumach, samotności i bólu. Wiem, że wiele z poruszonych tematów, w różnych konfiguracjach dotyka kobiety z mojego otoczenia. Dlatego lektura była dla mnie trochę jak rozmowa z nimi. Dlatego lektura była dla mnie tak ważna i uważam, że powinna być podawana z ręki do ręki, jedna kobieta – drugiej, druga – trzeciej….
Zostaję z
- wiedzą, że 6 lat zajmuje około 450 miesiączek, czyli mniej więcej tyle, ile statystycznie przez całe swoje życie będzie miała przeciętna kobieta,
- opisem samotności po stracie matki,
- refleksją dot. pracy zawodowej, która szczególnie jest mi bliska – robić nie to, co daje duże pieniądze, ale to, co można robić z każdego miejsca na ziemi
- ważnym zdaniem „kobiety aktywne zawodowo są najpewniejszym źródłem wzrosty gospodarczego. Kiedy nie mogą wyjść z domu, bo nie stać ich na zapewnienie dziecku opieki albo mężowie nie chcą ich wypuścić, tracą kobiety, i kraje, których są obywatelami”
- oraz badaniami, które wskazują, że najbardziej samotni czujemy się w 3 momentach – po ukończeniu 20 lat, po przekroczeniu 55 urodzin, oraz grubo po 80-tce.